piątek, 3 marca 2017

Chciałabym wiedzieć...

... gdzie, kiedy i dlaczego to powstało.
Dosyć niedawno znalazłam to wśród sterty notatek na komputerze i urzekło mnie tak jakoś.
Małe, niepozorne i zagubione. 
Nie wiem kiedy to napisałam, ani po co, nie wiem nawet o kim to lub z czyjej perspektywy, ale jakoś tak... nie wiem po prostu chciałam by tu było.


Cały świat mnie przytłacza- tym jednym zdaniem można opisać każdą chwilę mojego życia. Z każdą jego minutą pogrążam się coraz bardziej. Każdego dnia tonę w morzu bezsensownej wiary. Każdy mój uśmiech jest tak bardzo wyuczony, jak gdybym była tylko zwykłą porcelanową lalką. Lalką stojącą na półce, daleko od zasięgu ludzkich rąk. Mam w pokoju dużo takich lalek, wszystkie z nich patrzą na mnie swoimi szklanymi oczami i uśmiechają się w kłamliwy sposób, jakby każda chwila miała być szczęśliwa... nawet gdy płaczę, one się śmieją. Mój uśmiech jest taki sam jak ich. Gdy ludzie są źli, wściekli ja potrafię odpowiedzieć im tylko pustym uśmiechem, niczym więcej. Gdy zaś odważę się coś powiedzieć, moje słowa są jak bezsensowny bełkot. Potrafią tylko zniszczyć resztkę wiary mojego rozmówcy, a jedyne co mi wtedy zostaje to uśmiech. Mały, do cna wredny uśmiech który tylko stara się wszystkich zapędzić w moją sieć.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Da

Chciałam gdzieś to wstawić, więc trafiło na tego bloga:


"Ten uczuć gdy Tyvsa, udaję że potrafi być śmieszna i serio udaje jej się mnie rozśmieszyć" ~ Anonim, 2016 xD

piątek, 4 listopada 2016

"Złodziejka"- czyli jak nie pisać wierszy


A oto jak tworzę wiersze, znaczy się nie tworze ich, bo nie potrafię... dlatego wygląda to jak... no nie wygląda.


To co można nazwać "czymś":

"Złodziejka"

Jesteś jak imbir kandyzowany,
tylko, że ty zasklepiasz moje rany.

Słodko-ostra,
ciągle zazdrosna.

Po uczy zakochana,
kocha się ze mną do rana.

Jesteś jak anielica niewinna,
tylko że ty jesteś wciąż winna.

Skąpana w świetle gwiazd,
wie o niej wiele miast.

Wpycha mi język do gardła,
już dawno moje serce ukradła.


First Version:

"Imbir Kandyzowany"

Jesteś jak imbir kandyzowany,
tylko, że ty zasklepiasz moje rany.

Słodko-ostra,
ciągle zazdrosna.

Po uczy zakochana,
kocha się ze mną od rana.

Jesteś jak anielica niewinna,
tylko że ty jesteś wciąż winna.

Skąpana w świetle,
wad ma niewiele.

Wpycha mi język do gardła,
już nie wydaje się taka ładna.


A tu lekko nie cenzuralne rymy mojego przyjaciela:

"Były hymn do imbiru, ale zastąpiłaś go jakąś laska"

(...)

Słodko-ostra,
może mnie os*a.

(...)

Wpycha mi język w usta,
jak jakaś, ku**a, langusta.


Pozdrawiam i dziękuję Tyvsie za psującą wszystko cenzurę ~Seth


To na tyle, tak właściwie nie wiem co tu wrzucać, ani nikt tego nie czyta... więc pozostaje mi tu umieszczać każde idioctwo świata.

wtorek, 25 października 2016

"Maski"


To nie ma sensu, ale jakoś tak, znalazłam to i stwierdziłam że tu pasuje.



Uśmiechnęłam się pod nosem, a chłopak obok mnie zaśmiał się głośno. Co go tak bawi? Zrobiłam coś nie tak? Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Kircus, tak właśnie ma na imię mój towarzysz. Dziwnie? Wystarczy na niego spojrzeć i od razu wiadomo, że inne imię i tak by nie pasowało. Kirc to chudy jak patyk, niski chłopak, o jasnych blond włosach. W podstawówce był uważany za “ładnego”, lecz teraz żadna dziewczyna by tak nie powiedziała, w szczególności gdy spojrzy w jego ciemno-zielone oczy, które nie pasują mu do niczego.
-Co się tak gapisz, wiem że jestem przystojny, ale to nie znaczy że musisz od razu pożerać mnie wzrokiem- delikatnie zsunęłam się z murka i stanęłam na przeciw niego, na co on po prostu wyprostował się.
-Kanibalem nie jestem i chyba tłumaczyłam ci już, że boję się latać- Kircus parsknął śmiechem, a ja odwróciłam się za siebie i ruszyłam przed siebie. Do moich uszu dotarło ciche uderzenie o ziemie, a po chwili przez mój bark przewiesiła się ręka chłopaka. Strzepnęłam ją, jednak po chwili znów na mnie leżała. Dziś jest 13 września, czyli od całych 13 dni muszę borykać się ze swoją klasą, a Kircus modlić się o to aby nie wyrzucono go z liceum. W szkole jestem nikim, zwykłą szarą myszką, lecz z małym “ale”. Co roku jestem wybierana na przewodniczącego… nie żeby ktoś mnie lubił, po prostu lubią mnie wykorzystywać.
-Alie, nie sprzeciwiaj się klasie, okej?- wyrwał mnie z rozmyślań kompan. Jego wyczucie, czasami, jest straszne.
-Nawet o tym nie myślałam, z reszta nawet jeśli bym im się postawiła, to ostatni rok, więc co mi zrobią?- chłopak zatrzymał się i rozejrzał gorączkowo po okolicy. Z lewej strony coś się poruszyło.
-Lepiej wracaj już do domu- powiedział ozięble i zabrał z moich barków swoją rękę.
-Nie- znów wplątał się w jakieś kłopoty i jak zwykle nie pozwala mi sobie pomóc- raz nie rób wszystkiego sam
-Alie, tym razem to nie żarty- powiedział cicho. Wokół nas pojawiła się 4 mężczyzny, każdy zakrywał swoją twarz inną maską. Najbliżej nas stał człowiek w złotej delikatnej masce, która zasłaniała tylko jego policzki i czoło. Wyglądała lekko jak litera “x”.
-Zapłatę, czas wykonać- powiedział jeden z przybyszów. Poczułam na swojej ręce, rękę Kircusa. Lekko ścisnęłam ją. W co on tym razem się wplątał? Ci ludzie wyglądają jak jakaś sekta i ta zapłata, boję się nawet myśleć ile musi im oddać.
-Alie, idź do domu, nie szukaj mnie i się nie martw, ja… ja sobie poradzę- kiwnęłam głową na nie, a on popchnął mnie do przodu- no idź, tylko robisz kłopoty, nic mi nie będzie, idź, nie odwracaj się, bo zrobisz sobie… i mi większe kłopoty niż ci się zdaje- ruszyłam niemrawie w stronę najbliższego budynku, cały czas starając się nie odwracać. Gdy znalazłam się za budynkiem, odwróciłam się w stronę miejsca z którego ruszyłam i w ukryciu podglądałam w co Kirc się wplątał. Kircus stał spokojnie pośrodku 4 przybyszów. Usta tego w złotej masce poruszały się w jednym rytmie, tak jakby wygłaszał jakąś formułkę. Mówiłam, sekta. Nagle w stronę mojego kompana pobiegła 2 zamaskowanych, mieli uniesione prawe ręce. Kirc krzykną i po chwili runął na ziemię, wokół niego znajdowała się kałuża krwi. Stałam jak wmurowana i nie poruszyłam się nawet wtedy gdy przybysze odwrócili się w moją stronę i zobaczyłam, że mają przy sobie sztylety. Zabili mi jedyną rodzinę, a ja nie umiałam nawet płakać, nie mówiąc już o wezwaniu jakiejkolwiek pomocy.

środa, 5 października 2016

"Dla Ciebie, na koniec"

Jest to utwór, czy jak to inaczej nazwać, który przeczytałam na Slamie Poetyckim, kończącym warsztaty przeprowadzone w mojej szkole. Wbrew opinii wszystkich nie jest związany z moimi przeżyciami.


Myślisz że jest tak łatwo?
Żyć jakby się nie żyło?
Krążyć, patrzeć na życia innych, widzieć jak inni się gubią, a ja… ja udaję że jest dobrze.
Nigdy nie miałam przyjaciół i nie mam, wiedziałeś o tym i wykorzystałeś to.
Co nie chciałam się z tobą bawić?
Nie wierne dziecko i chłopiec się wycofuję? Dobrze, ja to przyjmę.
Nie zrobię sobie nic i będę udawać jakby mój świat się nie zawalił.
Tak byłeś całym moim światem!
Dla ciebie się z nim zadaję!
Rozumiesz, samolubny idioto, to dla CIEBIE, WSZYTKO JEST DLA CIEBIE!
Dla ciebie wyszłam z domu,
dla ciebie starałam się na prawdę,
kurde na prawdę spełnić to twoje powalone marzenie.
Przecież mówiłeś że jest dobry! Wiedziałeś że ma za uszami i wiedziałeś że ja jestem słaba,
więc czemu?
Czemu nie wspierasz mnie gdy się gubię.
Wiem moje uczucia one cię dobijają,
a teraz nie żyjesz.
Ja tylko chciałam byś był szczęśliwy.
Znaczy się bawiłam się dobrze, zarąbiście i
dziękuję,
że dzięki tobie mogłam poznać takich ludzi,
ale wiesz, wiesz jak szybko gubię drogę.
Miałeś mną kierować,
pamiętasz?
Wiem że tego nie widzisz, chociaż jeżeli Bóg istnieje to na pewno daje ci do tego dostęp.
Gdybym była takim Bogiem wysyłałabym ci to tak długo, aż znałbyś te słowa na pamięć.
Kocham Cię!
Tak, w Niej widziałam ciebie, wiesz o tym.
Widziałeś że zawsze gdy jej twarz mnie nawiedzała, musiałam tam wcisnąć ciebie
inaczej czułam się dziwnie.
KOCHAM CIĘ.
Na zawsze, od zawsze, aż po grób… pamiętasz?
“Na zawsze, aż po grób”
“NA ZAWSZE”.
Czy nasze zawsze właśnie się skończyło?
Tak szybko?
Przecież to dopiero parę lat.
Krótkie to “na zawsze”, jak dla mnie za krótkie.
Teraz ci podziękuję,
byłeś,
tak byłeś dla mnie,
dziękuję,
teraz daję ci odejść, dokładnie tak jak chciał tego świat.

poniedziałek, 26 września 2016

"Niepewność"

Delikatnie pocałowałam ją w czoło. Jej oczy rozszerzyły się.
-Czemu?- jej cichy, piskliwy głos dotarł do moich uszu. Chwyciłam za kosmyk jej włosów i nawinęłam go sobie wokół palca. Delikatnie pociągnęłam za niego. Z jej ust wydał się cichy pisk. Zlustrowałam ją wzrokiem. Jej długiem czarne włosy opadały na pastelową bluzkę z krótkim rękawkiem. Na kolanach trzymała ręce, chwyciłam za jej prawą dłoń i zaczęłam ją głaskać. Twarz dziewczyny pokryta była rumieńcem, a przez moje myśli przemykało tylko to jak zabawnie musimy wyglądać. Ona siedząca na krześle, cała czerwona i ja prawie że upadająca na nią.
-Jeśli chcesz mogę ci pokazać czemu- jej usta lekko rozchyliły się jakby chciała coś powiedzieć, jednak po chwili, bez słowa zamknęły się. Delikatnie kiwnęła głową na tak. Niepewność w jej ruchach była wręcz komiczna. Przeniosłam ręce na jej biodra i delikatnie przeniosłam ciężar na ręce. Moja głowa znalazła się blisko jej. Cały czas patrzyłam się w jej brązowe oczy. Widać było w nich strach. Była taka nieśmiała! Na chwilę przeniosłam wzrok na jej usta. Były lekko spękane. Znowu spojrzałam jej w oczy.
-Mogę?- cicho szepnęłam pytanie, zbliżając się coraz bardziej do jej ust. Nie odpowiedziała. Delikatnie musnęłam sowimi ustami o jej. Nie odepchnęła mnie. Pocałowałam ją mocniej. Niepewnie oddała pieszczotę. W jej ruchach czuć było wahanie, jednak nie obchodziło mnie to. Zachłannie pogłębiłam pocałunek. Dziewczyna zamarła. Odsunęłam się od niej.
-Nie, nie powinnam- cicho jęknęła, spuszczając głowę. Delikatnie pogłaskałam ją po policzku i sprawiłam by patrzyła na mnie.
-Bo?- położyłam swoją głowę na jej ramieniu, chowając swoją twarz w jej włosach. Przyjemnie pachniały truskawką.
-Jesteś kobietą- cicho zaśmiałam się. Jej włosy poruszyły się od mojego oddechu. Delikatnie złożyłam pocałunek na jej szyi. Bałam się że mnie odepchnie, jednak nie zrobiła tego.
-Coś to zmienia?- szepnęłam jej to prosto do ucha. Lekko wzdrygnęła się.
-Tak nie wolno- głos jej drżał, widać było że walczyła ze sobą.
-Skoro to robię to wolno- przeniosłam jej ręce na swoje biodra, tak by mnie tuliła, sama zaś złożyłam ręce na jej ramionach- kocham cię- mój cichy szept poniósł się po pokoju, a ona nie odpowiedziała nic. Zostawiła mnie tym samym w niepewności, na następne lata.

sobota, 9 lipca 2016

"Jedyna w swoim rodzaju"

Opowiadanie pisane na konkurs, kiedyś tam. Jest to wersja bez korekty bo tą z korektą zgubiłam...


Rozejrzałam się wokół polany. Króciutka, zielona trawa ścieliła się po całej wolnej przestrzeni. Po okolicy niósł się przyjemny świergot ptaków. Na mojej twarzy cały czas gościł szeroki uśmiech. Przyroda, natura to wszystko od zawsze było takie piękne, a ja tak długi czas broniłam się przed odnalezieniem tej prawdy. Teraz żałuję i nigdy nie przestanę.
-Dziękuję ci, że pokazałeś mi coś, poza światem wirtualnym- odezwałam się do przyjaciela, który w skupieniu śledził ptaki sunące po niebie. Widać, było że stanie tutaj, poza tymi wszystkim sprzętami elektronicznymi sprawiało mu radość. Nikodem, bo tak nazywa się mój towarzysz, od zawsze starał się mnie nakłonić do opuszczenia domu, wychwalał naturę, której piękna ja nie potrafiłam zrozumieć. Dziś stoję tutaj z nim, otoczona przyjemną zielenią i dzikimi zwierzętami. Całe moje ciało i dusza cieszą się z tego, wiem że nie mogła bym robić teraz niczego lepszego. Mój wzrok przeniósł się na ogromne drzewo, stojące na środku polany. Jego długie gałęzie zdawały się dotykać nieba. Roślina ta wydawała się pamiętać całe dzieje ziemi. Jej spękana kora i ciemne liście, świadczyły że przeżyło już nie jedną wiosnę. Na jednej z wyższych gałęzi siedziała wiewiórka. Małe, rude stworzonko szybkimi ruchami skubało żołędzia. Powoli zbliżyłam się do miejsca w którym siedziało zwierzę. Gdy była dokładnie pod stworzonkiem, w śmieszny sposób odwróciło w moją stronę łepek i poruszyło noskiem. Zachwycona przyglądałam się jak wraca do swojego poprzedniego zajęcia. Nie poruszałam się, nie chciałam zabierać jej więcej czasu. Wiewiórka po pewnym czasie przeskoczyła na kolejną gałąź. Była dużo bliżej mnie. Powoli zeskakiwała coraz niżej, aż w końcu znalazła się na gałęzi na przeciw mojej twarzy. Jej oczy patrzyły prosto w moje. Całe jej zachowanie, powodowało że czułam jakby chciała mi coś przekazać. Delikatnie wysunęłam dłoń w jej stronę. Skuliła się niepewnie, ale po chwili wyciągnęła się w moją stronę. Próbowała mnie powąchać. Przysunęłam rękę bliżej niej. Cały strach zwierzątka nagle gdzieś zniknął. Delikatnie dotknęłam jej rudego futra. Stworek nawet nie drgnął, tylko intensywnie patrzył się w moje oczy.
-Nie masz za co mi dziękować, to one ci to pokazały- Nikodem podszedł do mnie. Wiewiórka spojrzała na niego zlękniona i szybko wskoczyła na wyższa gałąź, potem na kolejną i kolejną. Gdy była na dużej wysokości zatrzymała się i patrzyła intensywnie na chłopaka. Przeniosłam na niego wzrok, był zamyślony i patrzył na zwierzę- one są mądrzejsze niż się komukolwiek wydaje- westchnął i wycofał się z zasięgu wzroku rudego stworka- czas wracać- moja mina posmutniała, po raz ostatni rzuciłam wzrokiem na polanę. Taką chciałam ją zapamiętać, taką zawsze chciałam pamiętać przyrodę. Spokojną, dostojną, tajemniczą, po prostu jedyną w swoim rodzaju.